Często w parze.
Często w podobnym ruchu uwalniania.
HEMOROIDY.
Przychodzą w służbie radości i życiu.
CO POKAZUJĄ.
Zaciśnięte przekonania.
Brak satysfakcji z życia, z tego do czego staje się, powstaje kolejny raz…
Bo radość płynie wartkim nurtem wraz z krwią przez żyły.
Jak jej zabraknie, żyły obumierają.
Słabną.
A żyły zasilają się wartkością męskiego zasilania.
Radość dopływa też do odbytu uwalniając to co już trzeba puścić, z radością, że można.
Odbyt zwiera, żeby środek zatrzymać przy sobie.
Dla siebie w intymności.
Zwiera, aby po uwolnieniu tego co już niepotrzebne, ochronić granice.
Żal niepuszczony rozsadza zwieracze i nie pozwala im funkcjonować prawidłowo.
Z radością pożegnania starego i witania nowego wybrzusza i wyolbrzymia, tak jak hemoroidy wyolbrzymiają się.
Czego ktoś nie puścił.
Co musiał zatrzymać w sobie w głębokim napięciu i zaciśnięciu.
Jakiego bólu nie udało się komuś uwolnić.
Jakiego związku pożegnać.
Jakich miejsc, wspomnień.
Jakiego trudu i upokorzeń.
Kto siedział „jak na szpilkach” nie mogąc się doczekać jakiegoś końca, albo początku.
Albo wyglądając w strachu końca i nieuchronnego bólu i wyroku.
Obejrzyj to teraz przez chwilę z zamkniętymi oczami.
Pooddychaj tym.
HELICOBACTER.
Przychodzi tam, gdzie zostały przekroczone granice.
Tak jak inwazja tą bakterią o niskim nasileniu alarmuje i chroni przed chorobami płuc, czy astmą.
Przed stratą radości z życia, bo płuca podobnie jak żyły przepompowują radość, lekkość świeżego powietrza i podają je głębiej do środka ciała.
Tak silna inwazja może spowodować nowotwory i stany zapalne przyczyniające się do martwicy tkanek.
Tak jak inwazja męskiego, które atakuje zamiast bronić.
Inwazja helicobacter pojawia się tam, gdzie zabrakło chroniącego męskiego.
Gdzie granice nie miały obrońców.
To historie, gdzie wpuszczano obce wojska jako mniejsze zło, żeby zabili, ale nie wszystkich.
Żeby zgwałcili, ale nie zabili.
Żeby okradli, ale nie zgwałcili.
Szukanie mniejszego zła to domena kobiet z czasów wojny, które zostały same we wsi, na gospodarstwie i musiały obronić dzieci.
Wykarmić i nie siłą a podstępem i mądrością poradzić sobie z najeźdźcą.
Helicobacter przypomina też o niedożywionych.
O tych, którzy z głodu nie mogli już jeść.
Ale też o tych, którzy w obozach i łagrach zarażeni infekcjami mogli zostać jeden dzień i nie iść na morderczy mróz, albo deszcz do pracy.
Wygrywali jeszcze jeden dzień życia.
Mogli się zregenerować dzięki wymiotom i zatruciu.
LECZENIE HEMOROIDÓW.
To konieczność leczenia objawowego w porozumieniu z lekarzem.
Zmiana diety.
Na poziomie systemowym i psychosomatycznym to
zmiana nasilenia napięć i stresu.
To popatrzenie na zaciśnięcia i strach w rodzie.
W Tobie.
W bliskich, którzy musieli zacisnąć swoją radość i zamrozić czucie idąc dalej z zimną krwią.
ZRÓB ĆWICZENIE. ZAMKNIJ OCZY. UWOLNIJ. ROZPRĘŻ.
Wyobraź sobie, że przez twoje żyły płynie krew.
Najpierw zobacz w sobie jaka krew płynie w Tobie.
Jasna radosna, czy ciemna w zastoju.
Czy to wartki, radosny strumień.
Czy ciężar ciemnej mazi.
A potem zobacz i poczuj w sobie śmiech dzieci z twoich rodów.
Radość narodzin, które się udały.
Radość początków, radość lekkiego, górskiego, czystego strumienia przepływającego przez twoje żyły.
Radość pożegnań, które przychodzą naturalnie, jak pożegnanie starego samochodu, czy zużytych butów, aby zamienić je na nowe.
I taką wartką, radosną wypełnioną śmiechem krew, poprowadź w swojej wizualizacji przez żyły do okolic odbytu.
I zobacz też jak siła z męskiego, płynącego od taty, zasila twoje tkanki łączne i twoje siły.
Jak umacniają się granice twojego państwa, którym jesteś Ty.
Ty z mamy i z… taty.
Z taty, od którego wolno Ci brać na równi z mamą.
Od taty, który jest w Tobie w połowie.
LECZENIE HELICOBACTER.
Też musi być holistyczne.
Antybiotyki pomagają na chwilę i bez zmiany Ph, diety, zmniejszenia napięcia w ciele i pracy z uszczelnieniem granic i podświadomością, nie wiele wniosą.
Wymagają zasilenia nerek, zawiadujących regeneracją pasa miednicy.
ZAMKNIJ OCZY.
Poczuj inwazję w sobie.
Poczuj rozszczelnione granice twojego układu immunologicznego i wyobraź sobie jakie granice zostały naruszone.
Zobacz tych, którzy musieli je rozszczelnić.
Zobacz tych co przy głodzie stali i ledwo wystali.
Ale pozwól swojemu mądremu ciału i pamięci, żeby przyniosła wspomnienia najbardziej adekwatne.
Twoje.
Właściwe tutaj.
I oddychaj nimi.
Uwalniaj.
Oddawaj te wspomnienia.
Czuj w tym siebie i swoją autonomię.
Wyobraź sobie jak już oddasz nie swoje obrazy strat, że budujesz granice.
Że przyszli mężczyźni z twojego rodu budują fosę, mur obronny.
Że robią to w radości, silnymi rękami.
Że wracają z długiej wyprawy i ot tak z lekkością wyrzucają intruzów, którzy Ci zagrażali w twojej wiosce. Twoim mieście.
W twojej wiosce, twojego życia.
A potem zamykają bramę tego muru jaki wybudowali i to ty i oni decydujecie, kto tam zostanie wpuszczony.
Pooddychaj tymi obrazami tyle ile Ci będzie trzeba.
A potem otwórz oczy.
I poczuj swoje ciało.
PYTACIE
na jakich warsztatach pracować z tymi tematami.
Warsztat „ZABURZENIA WCHŁANIANIA, ODŻYWIANIA I WAGI” to odpowiednie miejsce.
Warsztat do pracy z Tematami dotyczącymi wlania w siebie Taty.
Warsztat „WRACAM NA SWOJE MIEJSCE I DO SWOJEJ PEŁNI SIŁ”.
Poczuj gdzie Cię pociągnie.
Poczuj gdzie Cię woła.
To ty wiesz najlepiej.
Nie ja.
Nie ktoś inny.
Ty.
Wsłuchaj się.
Wybierz.
I przyjdź uwolnić.
I dziękuję Ci, że posyłasz moją pracę w świat.
Że udostępniasz.
Piszą do mnie dziesiątki ludzi, że tylko dzięki moim tekstom i filmom, ich życie się naprawiło, uległo zmianie, wyzdrowieli.
Dziękuję.
Za tych ludzi.
Dziękuję.
Do zobaczenia.
Iza Kopp
Dyplomowany Terapeuta Ustawień Systemowych
Life & Business Coach Systemowy